wtorek, 21 stycznia 2014

Garnierowy koszmar

Zachęcona moimi dobrymi wspomnieniami na temat peelingu z ekstraktem z winogron (którego używałam kilka lat, a którego nie można już niestety nigdzie znaleźć), zakupiłam ostatnio w Rossmannie Odświeżający żel oczyszczający z linii Essentials. Mam skórę mieszaną, uznałam, że po tym, jak fenomenalnie spisywał się peeling, żel zachowa się podobnie.

Nigdy tak się nie pomyliłam.





Żel ma delikatnie oczyszczać i odświeżać skórę.

Po pierwszym umyciu, skóra była potwornie ściągnięta. Uznałam - pierwsze użycie. Moja twarz często musi przywyknąć do nowych kosmetyków. Po drugim umyciu nałożyłam krem od razu po umyciu i osuszeniu twarzy, więc nie doświadczyłam ani suchości, ani ściągnięcia, zapewne też za sprawą kremu, którego używam na noc. Jest on gęstszy, bardziej tłusty i mocniejszy, niż mój krem na dzień. Potem było już tylko gorzej...
Trzeciego dnia po umyciu poczułam i zobaczyłam w lustrze koszmar. Skóra ściągnęła się tak bardzo, że wyglądala jak torebka foliowa podczas rozciągania. Skóra była złuszczona nawet w miejscach, które zawsze są tłuste. Na czole miałam czerwone placki, a policzki aż mnie piekły. Aby załagodzić podrażnienia, nie pomogły mi nawet dwie warstwy kremu. Dopiero maść nagietkowa od Babci w jakiś sposób pomogła. Co nie zmieniło faktu, że weekend spędziłam w domu, bo nie chciałam wychodzić z czerwonymi plackami i podrażnieniami na mróz. Tym bardziej, że twarz świecila się od maści. Przyznam szczerze, ze poleciało nawet kilka łez.

Dlatego też nie polecam. Nikomu. Nawet wrogom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jest mi zawsze bardzo miło kiedy ktoś poświęca swój czas, aby zostawić kilka słów. Proszę tylko o nie spamowanie.